Odpoczywając na samotnym kawałku lodu unoszącym się na Oceanie Arktycznym, majestatyczne stworzenie mieni się w słońcu polarnego lata. Zakamuflowane przez chrupiącą pokrywę śniegu, obserwowane przeze mnie zwierzę topi się w środowisku szybko znikającym w temperaturach nieprzyjemnie ciepłych tak daleko na północy.
Ważąc około 500 g, jest około 600 razy mniejszy niż najsłynniejszy mieszkaniec Svalbardu. Ale - wbrew powszechnemu przekonaniu - niedźwiedź polarny nie jest jedynym królem Arktyki. Znacznie mniej liczna i rzadsza mewa słoniowa może z łatwością ubiegać się o tę koronę.
Ptak, który żyje na dużych szerokościach geograficznych przez całe swoje życie - nawet w 24-godzinnej ciemności - jest jednym z gatunków, których szukałem podczas opłynięcia Svalbardu z wiodącymi ekspertami od wypraw polarnych, firmą Quark.
Trzeba przyznać, że te anielskie białe ptaki rzadko są daleko od masywnych puszystych białych niedźwiedzi, które w przeszłości przyciągały ludzi w te regiony - od myśliwych i traperów, po turystów i fotografów. Zbierając resztki, bacznie obserwują ruchy drapieżników.
Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem norweski Svalbard ponad dziesięć lat temu, było to zupełnie inne miejsce; było mniej (i mniejszych) statków wycieczkowych pływających po wodach i więcej lodu.
Aby poradzić sobie z rosnącą presją związaną z nadmierną turystyką i zmianami klimatycznymi, od stycznia tego roku wprowadzono nowe przepisy. Największą zmianą jest wprowadzenie minimalnych odległości do oglądania niedźwiedzi - 500 metrów (od 1 marca do 30 czerwca) i 300 metrów (od 1 lipca do 28 lutego).
Nieuniknione są narzekania i obawy dotyczące zasad, które ograniczają większość spotkań z niedźwiedziami do oglądania kropli nie większej niż Rice Krispie przez ponadwymiarową lunetę. Jednak firmy takie jak Quark są zdeterminowane, aby pracować w ramach nowych parametrów i nadal zapewniać doskonałe wrażenia, udowadniając, że na Svalbardzie jest o wiele więcej niż żmudne polowanie na niedźwiedzie.
W środku lata, gdy słońce nigdy nie zachodzi, możliwe jest poruszanie się po całym archipelagu arktycznym, do którego można dotrzeć godzinnym i 40-minutowym lotem z Tromso do byłej osady górniczej, która stała się centrum turystycznym, Longyearbyen (lub, w moim przypadku, trzygodzinnym lotem czarterowym z Helsinek).
Naszą pierwszą wycieczką była wędrówka przez tundrę w Camp Zoe, na zachodnim wybrzeżu głównej wyspy Spitsbergen. Otoczeni charakterystycznymi dla tego obszaru kolczastymi szczytami, szliśmy przez gąbczaste gleby, zatrzymując się, by spojrzeć na skupiska fioletowego skalnicy tak delikatnej jak szklane dzieło millefiori i wąchając różany zapach kampionu mchu. Maleńkie wodospady szumiały, a trznadel gwizdał, sygnalizując zaskakującą różnorodność życia w tych ekstremalnych warunkach.
Druga wędrówka w Buchananhalvoya, następnego dnia, wprowadziła nas w lasy wierzby polarnej - największego "drzewa" na Svalbardzie, mającego zaledwie 8 cm wysokości. "Mówią, że jeśli zgubisz się w lasach Islandii, po prostu wstań" - żartował przewodnik wyprawy Kelly. "Jeśli zgubisz się w lesie na Svalbardzie, po prostu otwórz oczy".
Odciski łap
Wzdłuż naszego szlaku odciski łap wielkości talerzy obiadowych przypomniały nam, że niedźwiedzie mogą być wszędzie, wyjaśniając, dlaczego wszystkie wędrówki są prowadzone przez przewodników z karabinami, a lądowania odbywają się tylko wtedy, gdy miejsce zostało dokładnie zbadane i uznane za czyste.
W ramach nowych przepisów lądowania zostały ograniczone do 43 wyznaczonych miejsc i tylko statki z maksymalnie 200 pasażerami mogą wpływać na obszary chronione. Przewożąc mniej niż tę liczbę, nasz statek, Ultramarine, był idealnie przystosowany do odkrywania najlepszych miejsc.
Idealnym sposobem na oglądanie niedźwiedzi jest - i zawsze był - ze statku, w lodzie.
Poza strefą ochronną Svalbardu wynoszącą 12 mil morskich, nie ma ustalonych ograniczeń dotyczących odległości oglądania. W miesiącach letnich to właśnie tam można znaleźć pozostały pak lodowy.
Kierując się na 81 stopni szerokości geograficznej północnej, najdalej na północ, jaką Ultramarine kiedykolwiek podróżował, wkraczamy do zamarzniętego królestwa Arktyki. Mozaika rozbitych płyt dryfuje wokół nas jak elementy ciągle zmieniającej się układanki. Nie minęło wiele czasu, gdy widzimy dwa samce niedźwiedzi bawiące się i tarzające w śniegu, zanurzające się w szafirowo-niebieskich plamach wody, aby ochłodzić się przed palącym słońcem.
Obserwowanie dzikiej przyrody to gra cierpliwości. Po kilku godzinach zaciekawiony niedźwiedź zbliża się do naszego statku, wąchając powietrze swoim czarnym jak węgiel nosem, aż znajduje się zaledwie kilka metrów od dziobu. Karłowaty na tle mroźnej krainy rozciągającej się w nieskończoność, jest ikonicznym obrazem zwierzęcia na pierwszej linii zmian klimatycznych.
W ekstremalnych środowiskach pogoda dyktuje wszystko. Większość czasu liderka wyprawy Sarah Zaubi spędza na analizowaniu i porównywaniu wykresów pogodowych, sprawdzaniu prędkości wiatru i mgły.
Chociaż zbliża się burza, mamy niewielką szansę, aby odwiedzić najważniejsze ptasie klify Svalbardu w Alkefjellet wzdłuż Cieśniny Hinlopen - akwenu oddzielającego Spitsbergen od sąsiedniej wyspy Nordaustlandet.
O 5.30 następnego ranka widoczność jest ponura. Ostre grzbiety stromych klifów wyglądają jak wieżyczki średniowiecznych zamków w słabym, złowieszczym świetle. Podpływając bliżej miejsca w łodziach Zodiac RIB, kłótnie piszczących ptaków stają się coraz bardziej uciążliwe, ostatecznie zagłuszając dźwięk naszych silników.
Guillemoty
Każdego lata gniazduje tu ponad 60 000 par lęgowych nurników Brünnicha, stłoczonych na półkach niczym mieszkańcy śródmiejskich wieżowców. Przepychając się o wygodną pozycję, małe ptaki trzepoczą monochromatycznymi skrzydłami, kłócąc się i walcząc, tworząc jeszcze większe czarne chmury na niebie nad głową. Pośród tego chaosu, przebiegłe lisy przemykają między grzbietami, aby ukraść jaja.
Podczas gdy dzika przyroda jest największą atrakcją Svalbardu, jego krajobrazy nie powinny być niedoceniane - od lodowców o ścianach wyższych niż drapacze chmur po polarne pustynie toczące się w uwodzicielską nieznaną dal. Niezależnie od tego, czy siedzę na dziobie, czy w eleganckiej jadalni, spędzam godziny obserwując góry wznoszące się i opadające we mgle, podczas gdy pucołowate fulmary, a nawet kilka humbaków flankują nasz statek.
Podczas naszego 14-dniowego rejsu spotykamy niedźwiedzie na lodzie, skałach, a nawet spacerujące pod lodowcem. Ale to małe stworzenia pozostawiają największe wrażenia - lisie kocięta przewracające się w tundrze, nowo narodzona brodata foka przylegająca do dryfującego stosu lodu, setki małych auków gromadzących się metr od mojej twarzy, gdy wtulam się w skupisko porośniętych porostami skał.
Nowe przepisy i większe tłumy bez wątpienia sprawiły, że odwiedzenie Svalbardu stało się trudniejsze, ale "kraina zimnych wybrzeży" wciąż serdecznie zaprasza. Przy odpowiednim podejściu i właściwym planowaniu można cieszyć się wszystkim, co archipelag ma do zaoferowania. Choć prawdziwe piękno tkwi w tych improwizowanych, nieoczekiwanych momentach.
Jak zaplanować podróż
15-dniowy rejs dookoła Spitsbergenu z Quark kosztuje od 15 088 USD / 11 188 GBP, w tym wszystkie posiłki, atrakcje i loty czarterowe z Helsinek. Wylot 30 czerwca i 9 lipca 2026 roku. Odwiedź stronę quarkexpeditions.com.